środa, 19 października 2011

Hurtownia odzieży używanej w kryzysie




Kryzys rodzi kryzys. Branża odzieży używanej jest tego dobrym przykładem. Kiedy bowiem oszczędzają przestraszeni recesją Anglicy, Niemcy czy Francuzi, tracą polscy sprzedawcy odzieży używanej.



hurtownia odzieży używanejOczywiście, nie każda hurtownia odzieży używanej i nie wszyscy sprzedawcy. Przede wszystkim ci, którzy handlują towarem zbieranym metodą "od drzwi do drzwi" czy dostarczaną z kontenerów ustawionych na ulicach brytyjskich, niemieckich czy norweskich miast. Pierwsze metoda polega na pozyskiwaniu używanej odzieży bezpośrednio od ludzi. Kilka osób puka po kolei do mieszkań prosząc o niepotrzebne ciuchy. Dla Anglików czy Niemców to dobry sposób na pozbycie się starych rzeczy, dla polskich - i nie tylko - przedsiębiorców źródło dochodu. Zwykle w takich sytuacjach firmy działają pod szyldem organizacji charytatywnych, jednak nie jest to regułą. Liczy się przede wszystkim sprawne pozyskanie jak największej ilości towaru. Hurtownia odzieży używanej kupuje go na kontenery, dopiero później przychodzi czas na sortowanie rzeczy. 

Wpływ kryzysu najbardziej widoczny jest w tej części łańcucha dostaw, która ma kontakt z oddającymi stare ubrania. Kiedy prosperity napełnia portfele, mieszkańcy zamożnej Europy kupują coraz to nowsze ubrania, zmieniają garderobę na bieżąco i na bieżąco oddają stare ciuchy. W ten sposób koło się toczy, machina napędza, a każda działająca w Polsce hurtownia odzieży używanej napełnia magazyny. Kiedy jednak wśród mieszkańców Wielkiej Brytanii i innych krajów spada pewność jutra - po stronie sprzedawców odzieży używanej zaczynają się problemy. Bezrobotni lub wystraszeni budżetowymi oszczędnościami ludzie nie chcą tak często wymieniać zawartości swoich szaf. Ubrania noszą po kilka sezonów, oszczędzają je i nie chcą się ich pozbywać. Źródło, z którego czerpią polscy przedsiębiorcy - wysycha. 

Trzeba jednak pamiętać, że chociaż rzecz dotyczy głównej nurtu branży second hand, to jednak nie każdahurtownia odzieży używanej i nie każdy sklep mają problemy. Dobrze radzą sobie ci, którzy stawiają na towar droższy i lepszego gatunku. 

Coraz częściej bowiem sprzedawcy odzieży używanej stawiają na klientelę wyższego sortu, nastawioną raczej na ciekawe ubrania niż na ich niską cenę. To wymaga, oczywiście, większych nakładów pracy, jednak daje poczucie stabilności w niepewnych czasach. Działa tu zresztą słynne prawo Veblena dotyczące rosnącego popytu na dobra luksusowe wraz ze wzrostem ich ceny. Im droższy ciucholand - tym lepszą ma klientelę i tym lepiej kręci się biznes. Oczywiście pod jednym warunkiem - że oferuje naprawdę dobrej jakości towar. 

Dolce&Gabbana, Armanii, Ralph Lauren - to marki, które powinny znaleźć się w sklepie przyjmującym taki kryzysoodporny model biznesowy. Problem w tym, że nie każda hurtownia odzieży używanej ma  w swoim asortymencie takie ubrania. Dlatego drogi pozyskania towaru są znacznie bardziej zróżnicowane niż w przypadku zwykłych sklepów. Ubrania pochodzą z dobrych domów, od ludzi bogatych, którzy mimo kryzysu nie muszą oszczędzać. W ten sposób pojawia się nisza, która pozwala ominą problemy innych sprzedawców odzieży używanej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz