Dla osoby o średnio wyrobionym guście, poczuciu estetyki czy zwyczajnie smaku propozycje sexownej bielizny są uderzająco prostackie. Koronkowe wdzianka, rajstopy z siateczki pokrywające całe ciało czy kostiumy pielęgniarki - to wszystko jest dla ludzi, ale z pojęciem seksowy, w tradycyjnym rozumieniu tego słowa ma niewiele wspólnego. Ktoś, kto ma w sobie odrobinę poczucia piękna i smaku wie, że to jest seksowne, co jest umiarkowane. A więc - nie pokazane w całej okazałości nogi, ale sprytnie dobrana sukienka odkrywająca tylko tyle, ile potrzebne, a zostawiająca pole do domysłu w stosunku do reszty.
Taka sama zasada odnosi się do sexownej bielizny. To nie ocierające się o perwersję stroje, czy zabawki stworzone dla ludzi lubiących styl sado-maso powinny się posługiwać tą nazwą, ale produkty bardziej stylowe i umiarkowane. Odważne sukienki czy przejrzyste siateczki takich wymagań nie spełniają. Można je nazwać bielizną erotyczną, ale nie seksowną.
Żeby było jasne - nikt bielizny erotycznej nie potępia. Przeciwnie - wszystko jest dla ludzi. Chodzi tylko o pewien porządek w korzystaniu z języka polskiego, utrzymanie znaczeń słów, a nie naciąganie ich dla własnych potrzeb. To zresztą szersze zjawisko: dzisiaj każda bielizna to sexowna bielizna, każda oferta to wyjątkowa oferta, a każdy samochód spełnia marzenia.
Mamy więc inflację słownictwa, inflację przymiotników i inflację znaczeń. Przeciętny odbiorca ma z tym duży problem, w jego odczuciu stare znaczenia tracą na aktualności, w ich miejsce pojawiają się nowe. Prowadzi to do chaosu informacyjnego i większej podatności na niesprawdzony przekaz. Czy jednak efekty rzeczywiście są korzystne dla tego przekazu autorów? Raczej nie, ponieważ każda inflacja prowadzi do spadku wartości. Spadek wartości słów przynosi efekt uodpornienia, a więc - osłabienia siły przekazu. Jednym słowem - jeśli używamy frazy sexowna bielizna, używajmy jej zgodnie z przeznaczeniem, a nie tak, jak nam się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz